sobota, 11 kwietnia 2015

załóż róż, będzie modnie

Ubierasz się w swoje ulubione ciuchy, dzwonisz po przyjaciółkę-singielkę i razem idziecie na kawę do Columbusa - albo nie, lepiej - do Starbucksa. Przy ukochanej latte rozmawiacie o tym, jak cudownie jest nie mieć faceta, a słowa "niezależność" i "szczęśliwa" łączą się lepiej niż Nutella z naleśnikiem. Przy okazji obie zerkacie, czy przypadkiem jakiś przystojniak was nie obserwuje. Jesz superzdrową, megawypasioną wegańską sałatkę i chwalisz się swoimi rezultatami po codziennym treningu z Chodakowską. Spotkanie się kończy, buziak w policzek, wracasz do swojego domu. Przebierasz się w dresy, robisz z włosów koński ogon, wyciągasz z szafki paczkę chipsów i włączasz ulubiony serial, bojkotując wszelaką czynność ruchową. Znasz to?



Wychodząc z domu wychodzimy jak na wybieg. Każdy z nas ma zaprezentować to co jest modne, popularne i lubiane. Snujemy się po czerwonym dywanie z gracją, wszyscy poklaskują, a na koniec drogi ukazujemy wielbioną przez każdego pozę "na pewniaka", "jestem taka zajebista, że ho ho", "kompleksy mam głęboko i szeroko".

Nie zostanę Krzysztofem Kolumbem i nie odkryję Ameryki tym, że dzisiejszy system wartości ludzi mijanych na ulicy jest niczym innym jak stertą bzdur, herezji i głupot. Odwrócona piramida jest jedną z podstaw dziennikarskich, nie życiowych. I weź zrozum dlaczego społeczeństwo odbiera to inaczej.

Świat wywrócił się do góry nogami: ludzie siedząc obok siebie gapią się - bo nie można tego nazwać patrzeniem - w telefony, komentują co kto wrzucił na Facebooka, przy okazji robią zdjęcia dwóch kubków kawy i dodają na Instagrama, hashtagują jak to fajnie jest spędzać z kimś czas gdy tak naprawdę z nim go nie spędzają. Teraz trzeba jeść 'healthy food', spędzać ogrom godzin ćwicząc i dodawać selfie z siłowni, udostępniać wszystko w Internecie i być FASZYN. Bo przecież co ludzie powiedzą [?].

Nie mówię, że zdrowe odżywianie, ćwiczenia i moda są głupie i niepotrzebne. Wręcz przeciwnie - ostatnio sama zaczęłam jeść więcej owoców i warzyw, spędzać kilkadziesiąt minut dziennie (no dobra, prawie, macie mnie) na treningu i pokazywać siebie przez swój ubiór. Problem tkwi w tym, że dziś MEGAważne spadło pod poziom tego wszystkiego. XXI wiek daje nam wiele możliwości do rozwijania się i polepszania kontaktów z innymi, jednak nie wykorzystujemy ich prawidłowo i najzwyczajniej na świecie zaczynamy się cofać. Uproszczenia wcale nie sprawiają, że stajemy się mądrzejsi, lecz ogłupiają nas. A od kiedy mamy stać albo - nie daj Boże - iść do tyłu?

Samorealizacja to pojęcie bardzo modne, jednak wygląda na to, że jest źle pojmowane. Zapomina się o tym, kim tak naprawdę się jest i jak wygląda prawdziwe "JA" na rzecz technologii, mody opinii innych. Może zamiast robić wszystko na pokaz, co niektórzy zamienią laptop na książkę. Zabiorą rodzeństwo na spacer. Wypiją kawę nie przed monitorem pisząc przez jakąś stronę z przyjacielem, lecz twarzą w twarz. Może na moment wszystkie pokazy bycia 'fajnym', mody i urody pójdą na drugi plan, a stanie się ważniejsze tu i teraz. Staną się ważniejsi ludzie i rzeczy, którzy/które tak naprawdę nas tworzą a my tworzymy ich/je. Może wrócimy do systemu wartości, który sprawiał, że kiedyś ludzie tak często nie popadali w smutki i żale jak dziś. Może to jest właśnie lekiem na chorobę tego wieku.
Sukcesywnie usuwam w tym miesiącu 'może'. Powiem wam, że znacznie lepiej bez niego się żyje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz